piątek, 12 kwietnia 2013

Niech passa trwa!

Żeby nie mieć większych zaległości przed szlagierem (dobra, kiedyś to były szlagiery a dziś już to pojedynek lidera z dziesiątą (!) drużyną w tabeli) kilka literek o tym, co działo się na boiskach od ostatniego wpisu.

Nasza Legiunia chyba jedzie już po właściwych torach. Po niezbyt udanym początku rundy wiosennej wreszcie nie przygrywamy (choć czasem też nie wygrywamy), tracimy mało bramek i muszę przyznać, że jakoś spokojniej ogląda się to wszystko.
 
__
 
Po pewnej wygranej z Górnikiem naszych grajków czekała krótka podróż do Grudziądza gdzie trzeba było przespacerować się nie przegrywając więcej niż dwoma bramkami. Trzeba przyznać, że nie była to wielka sztuka. Legia zagrała spokojnie, przy okazji sprawdzając jak leży drugi garnitur. I leżał całkiem dobrze.
 


 
 
Więcej pisać w zasadzie nie trzeba. Cel został osiągnięty (czyli awans do następnej rundy) i tyle.
 
__
 
Tuż przed świętami natomiast przeciwnikiem Legii był zespół grający obecnie przy ul. Konwiktorskiej. Mają tam niesamowity cyrk i przyznam, że aż żal mi piłkarzy, którym przyszło pracować dla kolejnych dziwacznych właścicieli. Żal tym bardziej, że mimo treningów w parkach, biegania po schodach czy co oni tam jeszcze wyrabiają, żeby zachować pozory profesjonalnego klubu to zespół ten pokazuje, że naprawdę 'chcieć to móc' o czym świadczy pozycja w tabeli.
 
Mimo wszystko Legia jechała na Konwiktorską w roli faworyta i mimo straconej bramki (co prawda ze spalonego, ale pomyłki sędziowskie są ponoć też elementem piękna futbolu) udało się wywieźć trzy punkty i pokazać kto naprawdę rządzi w stolicy.
 
Brawa dla Furmana, brawa dla Vrdoljaka (który wraz z nowym uczesaniem, już na całej twarzy coraz bardziej przypomina gracza z 'Legii o jakiej marzyłem'). Wszyscy właściwie pokazali, że gra się do końca i tylko niepotrzebnie znowu zgotowali kibicom lekką nerwóweczkę.
 
Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy.
 
 

 
__
 
Już po świętach wreszcie wróciliśmy na Ł3. Żeby gładko pokonać Zagłębie. Przyznam, że dawno nie byłem tak spokojny o wynik. I chociaż niemiłosiernie obstrzeliwaliśmy słupki bramki Zagłębia to wszystko jakoś dobrze wyglądało. Nie było jakichś irytujących błędów, bezsensownych strat piłki, głupich zagrań. Mimo, że tradycyjnie praca liniowego mogła budzić lekkie wątpliwości to w końcu jeszcze przed przerwą udało się wcisnąć piłkę do siatki. I fajnie, że udało się to Radovicowi, bo chłop haruje ostatnio jak wół i należało mu się coś więcej niż asysta.

Wynik powinien być wyższy, ale najważniejsza spokojna wygrana i dobra gra. Bo naprawdę to wyglądało dobrze i tchnęło sporo optymizmu jeśli chodzi o końcowy sukces drużyny (wiadomo jaki ;)).
 


 
__

I na koniec pojechali chopaki do Chorzowa.

No, i trochę marnie. Bo remis. Bo bez bramki. Bo w przewadze. I pewnie dlatego, że znów to nasz 'pucharowy garnitur'. Szkoda Rzeźnika, bo chłopak nam się porcelanowy zrobił. Gol o dziwo bardzo dobrze (i weź tu zrozum chłopa?!) a tak to fajnie, że każdy może w tej Legii sobie pokopać (choćby Choto w pucharach) i okazuje się, że nie jest źle. I tylko bramek brak.

Oby w Warszawie było ostre strzelanie w takim razie!
We wtorek się widzimy!

__

Na koniec garść informacji, które dobiegają z Łazienkowskiej.

Nosz błagam. Szkoda Kucharczyka, że chłopakowi nie idzie, że się nie łapie nawet do '18', że w meczu z Ruchem mógł trochę chociaż lepiej się pokazać (czyt. skuteczniej). Ale do Wisły... Niech się w Pogoni u Braci sezon poogrywa. Może jeszcze nie wszystko stracone...

Wiem, że czasami bywa hamulcowym. Wiem, że często samolub jakich mało, albo na siłę musi znaleźć Radovica. Wiem, wiem, wiem. Ale też wiem, że sieknął już w tym sezonie 12 bramek, wiem też, że takiego piłkarza w Polsce nie było. I na razie nie zapowiada się żeby w najbliższej przyszłości był. Odczepcie się od Ludojada! Może niech nie gra już każdego meczu w pełnym wymiarze, może znaleźć jakiś sposób, żeby się z tym pogodził ale walczyć żeby został. Bo to byłaby wieeelka strata.

Pożegnaliśmy Jorge. Osobiście widziałem w nim gracza, który będzie wyróżniał się w naszej szarej lidze. Pierwszy występ na Ł3 był krótki ale imponujący. Technika, szybkość, przegląd pola przemawiało na korzyść Paragwajczyka. Potem jednak jakoś tak gasł... Mniej pewności, gorzej z techniką, ten przegląd pola gdzieś się zagubił. Jakby tak nagle ktoś Salinasa podmienił. No i nie ma go już z nami. Ciekawe czy jeszcze usłyszymy gdzieś o tym młodym piłkarzu, bo wydaje mi się, że mimo wszystko papiery na granie ma.

__

Tyle na dziś a jutro: TYLKO ZWYCIĘSTWO!

(L) klub na Wisłą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz