sobota, 19 stycznia 2013

Był taki jeden... Alejandro Cabral

Za oknami mróz i śnieg. Nasza liga odpoczywa. Więc dobry to czas na wspominki. Nie o czasach mocno zamierzchłych, ale o w miarę współczesnej historii.

Przez Lagię przewinęło się wielu piłkarzy (o polityce transferowej, wpadkach i sukcesach gdzie indziej powiedziano wiele, więc póki co nie ma powodu tutaj się rozpisywać). Jedni warci zapomnienia a inni na pewno zapadną w pamięć kibiców na długo (w jaki sposób, to już zupełnie inna sprawa).

Był taki jeden, który miał rozjaśnić naszą ekstraklasę swoimi zagraniami, widzieć więcej niż inni, myśleć szybciej, wymiatać bardziej i zapewnić mistrzowstwo Legii "o jakiej marzyłeś". Legia nie do końca okazała się tą 'wymarzoną' a Alejandro Cabral w sumie chyba nie pokazał na co go było stać. Albo po prostu nie było go stać na więcej, albo...

Właśnie. Czy Skorża oby na pewno potrafił wykorzystać umiejętności Cabrala? Czy dobrze ustawiał go na boisku? W sezonie 2010/2011 ówczesny trener Wojskowych preferował mocno zachowawcze i defensywne ustawienie. Grał przynajmniej dwoma defensywnymi pomocnikami (potem udoskoliwszy ten system na trzech defensywnych pomocników) i Cabrito często za takie defensywnego robił. Zawodnik, który przywykł jednak do bardziej delikatnego traktowania przez rywali na murawie nie czuł się chyba swobodnie z dodatkowo powierzanymi mu zadaniami defensywnymi. Ponadto chyba było mu też najnormalnie trochę za zimno w naszym kraju. Przez to aklimatyzował się długo, grał jakby od niechcenia i jednym słowem nie szło mu. Na wiosnę, jak słonko trochę mocniej przygrzało, jak piszczele przywykły do okładania ich korkami zaczął wyglądać dużo lepiej i naprawdę zapowiadało się, że jeszcze może być fajnie. Ale niestety, sezon dobiegł końca, wypożyczenie również a Cabral nie sprawił wrażenia zawodnika wartego milion (tyle podobno miała wynosić kwota odstępnego, chociaż wielokrotnie było to dementowane). Dodatkowo chyba również sam piłkarz wolał cieplejszy klimat i wyższą kulturę uprawiania tego sportu dlatego uprzejmie podziękował i wrócił do Argentyny. Coby było gdyby został pozostanie zagadką.

Na pewno w pamięci kibiców będzie funkcjonował jako zdobywca pierwszego gola na przebudowanym stadionie.




...i chyba jako zawodnik, który się w naszej lidze po prostu nie odnalazł (a może Skorża go nie odnalazł). Bo papiery na granie miał solidne. Rzeczywiście często widział więcej, myślał szybciej (chociaż już tutaj nie zawsze mu się chyba chciało) i zdarzało mu się wymiatać bardziej. Na pewno mógł dać drużynie więcej ale często trudno było nie mieć wrażenia, że raczej chciałby być w danej chwili wszędzie, byle nie na boisku w tym zimnym i brutalnym kraju nad Wisłą. W przeciwieństwie do innego piłarza z transferowego zaciągu tej 'nowej' i 'medialnej' Legii, która miała wówczas dominować Ariel potrafił spojrzeć, pomyśleć i podać. Manu (bo jego mam na myśli) był jeźdzcem bez głowy. Walczył, robił dużo wiatru i ambicji i serducha do walki odmówić mu nie sposób, ale pomyślunku w tym wszystkim nie było zbyt wiele. Cabrito  za to podawać umiał, strzelać też. I nóżkę poukładaną, coby nie powiedzieć miał. Nie często padają u nas bramki jak choćby ta.


 
Ale chyba po prostu nie miał tego serca i zapału.

Niestety jak na zawodnika ofensywnego (chociaż u Skorży nawet napastnicy byli defensywni) 3 bramki w sumie 22 rozegranych spotkaniach sezonu 2010/2011 nie robią wrażenia. Szkoda, bo mogło być o wiele lepiej...

Osobiście zawsze będę zdania, że Cabral nie otrzymał w Legii prawdziwej szansy. Jak wielu z resztą za panowania Skorży. Nie dostał swobody w kreowaniu akcji, otrzymał zbyt dużo zadań defensywnych a i może nikt nie wsparł biedaka w procesie aklimatyzacji. Mogę się oczywiście mylić ale taka jest moja wersja i się jej będę trzymał :)

Niemniej Cabrito był jednym z bardzo dobrze zapowiadających się piłkarzy, którzy grail w Legii i życzę mu wszystkiego najlepszego. A wiedzie mu się całkiem nieźle. I oby tak dalej. Żeby nie musiał otrzymywać powołań do reprezentacji Argentyny tylko dlatego, że można w ten sposób zaoszczędzić na przelocie dla jednego zawodnika, bo i tak siedzi w mieście, w którym odbywa się mecz.


 
 
(L)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz